Mafia: The Epilogue

Los Angeles, 19 Luty 1953.

Vito Scaletta przemierzał drogę do willi Artanisa w swoim nowym, zielonym Jaguarze XK 120. Było słoneczne, ciepłe popołudnie. Vito ubrany był w jedwabny jasnoszary garnitur i czarną fedorę. Podjechał pod willę. Willa otoczona była murem porośniętym bluszczem, a w bramie stał zaparkowany, przedwojenny Buick który zagradzał drogę. Po wjechaniu na teren Scaletta ujrzał okazałość willi. Zbudowana była w stylu myśliwskim, czerwone masywne kamienie, a piętro obite palami drzew zupełnienie pasowały do ciepłego klimatu Californii. Vito wchodząc po schodach wszedł do budynku. Gabinet Artanisa znajdował się zaraz po lewo.

- Witaj Vito, - przywitali się – pojedziesz ze mną do baru Giancarlo Ciavoli, mam się tam spotkać z pewnym człowiekiem który twierdzi że jest w stanie produkować heroinę w USA na dużą skalę.
- A więc dziś robię za twojego bodygarda? – Zapytał Vito.
Frank się roześmiał. – powiedzmy, Torino i kilku chłopaków pojedzie za nami.

Wyszli z budynku gdy na podjazd podjechał Rolls Royce Silver Dawn i Cadillac 62. Vito i Frank wsiedli z tyłu do Rolls Royca. Ruszyli bez słów z posiadłości.

Kiedy dojechali na miejsce pracownik restauracji otworzył im drzwi. W barze stało kilkoro chłopaków Artanisa i troje nieznanych im mężczyzn. Przywitali się z nimi. Najmniejszy z nich, w czarnych włosach i zielonkawym garniturze szepnął coś jednemu do ucha po czym odeszli pod ścianę. Artanis, Vito i facet usiedli.
- Vito to jest Carlo Gallore z Messyny, zajmuje się produkcja heroiny – powiedział Frank, patrząc na mężczyznę skłaniającego głowę w kierunku Vita.
- Nie zabierając panom czasu – zaczął Carlo – moja oferta jest prosta, produkuje ile chcecie, w zamian za 30% zysków, a wy dajecie mi ochronę.
- Panie Gallore – powiedział Frank – mogę panu dać 15% i ochronę przed policja i Scarpą.
- A co pan powie na 25% i 5% od sprzedaży mojego bimbru, rozprowadzanego oczywiście w Pana lokalach – rzucił Gallore
Artanis po kilku szkicach na serwetce zgodził się. Mężczyźni zjedli kolację.

Vito i Frank jechali z powrotem do willi. Słońce zachodziło nad Los Angeles. Ich rozmowę przerwał strzał do Cadillaca ochrony. Kierowca Rolls Roysa przyspieszył, Vito wyciągnął Tommyego spod fotela. – Co jest kurwa grane – krzyknął Vito.
- Chyba pomylili auta – odparł z uśmiechem Frank.
Wtedy przed samochód ochrony wyjechała ciężarówka o którą roztrzaskał się Cadillac. Z załuku wyjechały dwa Plymouthy Belvedere z gangsterami.
- Chyba jednak nie pomylili – krzyknął Vito pokazując Frankowi na auta.
Vito rozchylił dach Rolls Royce’a i wyjrzał przez niego wymieniając ogień z napastnikami. Ochroniarz i Frank strzelali przez okna. Frank w pewnym momencie trafił w kierowcę jednego auta który roztrzaskał się o filar trzymający linię tramwajową. Nagle Vito upadł do samochodu, złapał się za ramię i zobaczył krew. Kula przeszła na wylot roztrzaskując mu kość. Zmienił Tommyego na Colta i od czasu do czasu strzelał przez szybę uciskając ramię. Wtedy Franka oblał ciepły strumień, Vito i Frank spojrzeli w przód a kierowca osunął się na bok z dziurą w głowie. Rolls Royce zaczął zmieniać gwałtowie pasy jadąc około sto mil na godzinę, Ochroniarz złapał za kierownicę, ale nim spostrzegł kierunek jazdy auto wpadło przez przeszkloną szybę na dworzec kolejowy. Ochroniarz wyhamował auto, mężczyźni wysiedli i pobiegli w głąb budynku.

Frank dobiegł do budki telefonicznej dzwoniąc po chłopaków, ludzie widząc wbiegających gangsterów zaczęli uciekać w popłochu. Padł strzał, przed Vitem, upadła kobieta, a on sam położył ławkę i osłaniał się za nią. Ochroniarz Franka zastrzelił jednego z czterech mężczyzn. Padały strzały z Coltów i strzelb. Vito spojrzał na budkę telefoniczną która cała była we krwi. Zmienił pozycję przemieszczając się za drugą ławkę bliżej budki, ale dostał w udo. Zaciskając zęby wychylił się zza osłony i trafił czterema strzałami kolejnego mężczyznę. Dwóch pozostałych wychodziło z budynku strzelając w ich kierunku.

Kiedy zniknęli z pola widzenia ochroniarz podniósł Vita, i podeszli do budki telefonicznej. Antaris miał ranę w klatce piersiowej po śrutu ze strzelby. Usłyszeli pisk opon i strzały, po kilku chwilach wbiegł zakrwawiony i zakurzony Torino i kilku chłopaków.
- Dorwaliśmy ich, co z szefem? – zapytał Torino
- Idź zadzwonić – powiedział Vito, Carlo zobaczył zakrwawioną budkę.

Wrócili do willi.

Do pokoju w którym siedzieli Vito, Torino i ochroniarz Franka Francesco Nivara wbiegł Stachowsky.
- Leo powiedział że mam być donem, Vito zostaniesz moim consigliere i zastępcą, a Carlo przejmie twój regime, drugi regime utworzy Francesco.
- Kevin daj mi dziś z tym spokój – zawył Vito, do pokoju wszedł lekarz.

Przed pogrzebem Eddie Scarpa oświadczył że chce się spotkać z Stachowskym.
"Ileż to razy w myślach osiągałem wszystko. Udało mi się tylko nie być komunistą."

Adam Miałczyński, Adaś.
Jednym słowem: Zajebiste. :-D
Kilkoma słowami: Masz talent, chłopie. Ciekawa historia i naprawdę przyjemnie się ją czyta. Widać, że masz wyobraźnię, a to najważniejsze. Życzę powodzenia w pisaniu następnych części i powiem tyle, że czekam. Dobra robota, Jogurt. Takie jest moje zdanie.
„An eye for an eye makes the whole world blind.”
~Mahatma Gandhi
Lost Haven, 16 lipca 1956

- Vito Scaletta, mój consigliere – rozniósł się głos Stachowskiego, po barze w Little Italy.
Vito skłonił się. Naprzeciw niego i jego Dona , siedział John Lonyer, żyd który dzięki swoim lichwiarskim usługą i przekupstwu zrobił majątek, a teraz trzyma w garści całą policję, a tym samym Lost Haven. Lonyer wyglądał raczej jak biznesmen a niżeli gangster, zawsze nienagannie skrojony garnitur, droga biżuteria, nienaganne maniery. Siedzieli na tyłach starego baru, urządzonego w stylu lat 20. W pokoju oprócz Vita, Stachowskiego i gospodarza znajdowała się tylko stara komoda i stół. Ściany, obite boazerią pełne były zdjęć Lost Haven z lat 20.
- Tak więc chcą panowie prowadzić w Hotelu Corleone konkurującą ze mną działalność? – Zapytał Lonyer przechodząc od razu do rzeczy
- Tak, panie Loyner. – odparł Stachowsky. – Zamierzamy otworzyć tam dom rozrywki i przerzutnie narkotyków i bimbru na Wschodnie Wybrzeże. Pan będzie gwarantem naszych inwestycji tutaj za .. – Stachowsky zamyślił się, po czym odparł : - 35%.
- Nie spodziewałem się tak hojnej oferty – odparł Lonyer. – Ale nie byłbym sobą nie targując się z panami. 40 procent.
- 38 – wtrącił Vito. Mężczyźni doszli do porozumienia i uczcili to lampką szampana w barze.

Od kiedy po śmierci Artanisa zapanował względny spokój w wojnie z syndykatem Scarpy, sprawy znów zaczęły nabierać tempa. Galante chciał zjednoczyć wszystkie rodziny na Wschodzie. Dogadał się nawet z pięcioma rodzinami z Nowego Jorku i miał ich poparcie. Wpływy Galante i Stachowskiego sięgały teraz na Kalifornie, Nevadę, Nowy Jork i Empire Bay. Następnym celem było dawno stracone miasto Lost Haven.
Vito nie wracał ze Stachowskym do hotelu, wolał samotnie objechać miasto w swoim Jaguarze. Stał przed Barem i rozglądał się. Jego żółtawy garnitur zlewał się z promieniami zachodzącego słońca. Wsiadł do auta i odpalił papierosa. Na Little Italy powstawały nowe wieżowce, budynek z barem „Salieri’s” wydawał się ostatnim tego typu w tej części miasta. Odjechał spod baru do hotelu.

W hotelu Corleone w hallu czekał na niego Stachowsky i Torino. Vito przywitał się.
- Vito, pojedziesz z Carlo do Oakwood. Sprawa jest prosta. Lonyer nigdy nie zgodził by się na nasze interesy w tym mieście tylko za kasę. Wyrasta mu konkurencja w postaci Lady Destiny. Mieszka przy Oakwood Road 7. Prawdopodobnie będzie miała niezłą obstawę. Wykończcie ją.
- Kobietę? – krzyknął Torino.
- Ej Carlo, - odpowiadał Stachowsky – to nie jest zwykła kobieta. To Don w spódnicy.
Vito i Carlo wyszli. Torino wsiadł do granatowego Buicka Century. Nie potrzebowali samochodu rzucającego się w oczy.
W Oakwood dom zdawał się twierdzą. Wielki ogród pełen był uzbrojonych ludzi. Nie mogli tam po prostu wejść.
- Jaki plan Vito? – zapytał Carlo
- Czekamy aż ten babsztyl wyjedzie, kiedyś musi to zrobić. – odparł Vito.

Nad Lost Haven zaszło słońce.
Z willi, ciemną nocą wyjechał srebrny Cadillac Brougham. Na tylnym fotelu mężczyźni zauważyli kobietę. Zaczęli ją dyskretne śledzić.
Po kilkunastu minutach limuzyna wyjechała poza miasto. Vito zajechał jej drogę. Limuzyna stanęła. Vito wyszedł. Wolnym krokiem, zapinając marynarkę podszedł do auta. Opuściła się szyba. W aucie siedziało dwóch mężczyzn i kobieta z tyłu.

- Dzień dobry, FBI, proszę opuścić pojazd. – Zarzucił Vito.

Mężczyzna wydawał się zmieszany, spojrzał na kobietę, która skinęła głową. Z Buicka wyszedł Torino który w płaszczu poszedł do pasażera.
- Pozdrowienia od pana Lonyera – krzyknął Torino po czym wyciąnął strzelbę i strzelił w kobietę. Vito wyciąnął Colta i uderzył nim spanikowanego kierowcę po czym oddał strzał w jego kierunku. Vito usłyszał strzał z pistoletu i spojrzał na przewracającego się Carlo. Pasażer strzelił mu prosto w brzuch. Vito przychylił się i oddał sześć strzałów w ochroniarza. Podszedł do Carla i zobaczył go całego zakrwawionego ale przytomnego. Wciągnął go do Biucka i odjechali do miasta. Vito zatrzymał się przy pierwszej budce telefonicznej by zapytać Stachowskiego o lekarza. Stachowski podał mu adres, a ten rzucił słuchawką i pobiegł do auta. Jechał około stu mil na godzinę przez miasto. Z Carlo było ciężko. Lekarz zabrał Torino, a Vito wrócił do Kevina. Opowiedział mu o sytuacji. Stachowski był wściekły że przez nieswoje sprawy może stracić najlepszego człowieka.

Vito wrócił do lekarza czuwać przy przyjacielu.

.................................................................................................................................................................................................................................................................................................

Dzięki Tom, ale potrzebna mi raczej obiektywna krytyka :P
"Ileż to razy w myślach osiągałem wszystko. Udało mi się tylko nie być komunistą."

Adam Miałczyński, Adaś.
Lost Haven, 1 sierpnia 1956

Loyner, Stachowsky i Scaletta siedzieli wygodnie na masywnych brązowych skórzanych fotelach w restauracji na klifie w Down Town. Słońce nad miastem skłaniało się ku zachodowi, tworząc ciekawą herbaciano-żółtą aurę. Wszędzie było pełno ludzi, którzy w ulicznym zgiełku zabiegani byli w załatwianiu swoich spraw, w czasie wolnym od pracy.
- Panowie, interesy w Wami, to czysta przyjemność – rzekł Lonyer, pociągając łyk drinka, którego dzierżył w ręku.

- Lonyer – Stachowsky zwrócił się do przedmówcy i wstał. Skinął na jednego z chłopaków który wyszedł z baru. Inny podszedł do Vita i szepnął mu coś na ucho po czym ten, wstał.
- Cieszę się, że mogliśmy robić z panem interesy, podkreślam, mogliśmy. Niestety sprawy przybierają zły obrót. Sam pomyśl cwany żydzie, po co mi interes z Tobą, skoro mogę sam przejąć miasto i zakończyć sprawę. Ze względu na łączącą nas umowę, masz 48 godzin na wyniesienie się z miasta ze swoimi ludźmi. Nie zabije Cię, jeśli nie będzie to konieczne, ale więcej masz mi nie wchodzić w drogę.

Vito i Kevin, wyszli z baru. Ostatnio Stachowsky nie wyglądał najlepiej. Jego twarz zestarzała się w przeciągu ostatniego roku, coraz częściej pozwalał sobie na długie chwile zapomnienia przy whisky. Jego kremowy garnitur lśnił w słońcu, o tej porze dnia, sprawiając z daleka, że wyglądał niczym ze złota. Wsiedli do srebrnego Cadillaca Fletwooda, odjechali.

- Vito, chciałbym, aby po tym wszystkim Torino zarządzał miastem, chcę aby został lokalnym donem – powiedział Stachowski nie odwracając wzroku od okna samochodu.
- Tak, tylko nie zapominaj, że nie da się wziąć całości miasta. Trzeba dogadać się z czarnymi – odparł Vito.
- Jak to, chcesz powiedzieć, że to nie ten żyd rządzi tym miastem?
- Chce powiedzieć, że to czarni pracują w tym mieście praktycznie wszędzie, nie ma robotników, to fabryki stoją. Ich lider, niejaki prof. Nexen, jest też głównym odbiorcą prochów dla czarnych w całych środkowych Stanach.
- A, to ten czarny który się uważa za ważniaka. Spotkaj się z nim Vito jak najszybciej – skwitował Stachowsky

Auto dojechało do hotelu Corleone. Vito obdzwonił kilka miejsc, zadzwonił między innymi do Irlandczyków, rodziny Dawlson, która to była gwarantem bezpieczeństwa spotkania. Gdyby Vito coś się stało na spotkaniu, trzymany jako swego rodzaju Dawlson zginąłby.
Nazajutrz Vito po zwyczajowym rozpoczęciu dnia, zszedł do kasyna. Miał ochotę chwilkę pograć w kasynie, chodź nigdy nie podchodził do tego z entuzjazmem. Do spotkania miał jeszcze dużo czasu. Jego uwagę przykuł stolik bakarata, gdzie krupierem była kobieta. Podszedł i usiadł. W oczy rzucały mu się jej piękne miedziane długie włosy i posągowa uroda, kobieta sprawiała wrażenie dojrzałej, zarówno wiekiem jak i swoim zachowaniem. Wymienił z nią kilka rozdań, wszystkie przegrał.

- Zawsze pani tak dobrze idzie, pani?.. – zawiesił głos czekając aż kobieta przedstawi się, spojrzał na nią a ona odwzajemniła jego spojrzenie. Vita ogarnęło uczucie, którego rzadko wcześniej doświadczał. Uśmiechnęła się,
- Solverg. Maud Solverg – odparła
- Jest pani Niemką? – zapytał Vito.
- Szwedką, a pan, kim pan jest panie..?
- Vito Scaletta.
- Włoch, - zarzuciła zdejmując wzrok z Vita i przechodząc do rozdawania kart – Namiętny i czuły, ale nie tylko dla tej jedynej.
- Nie jestem typowym Włochem – próbował wyjść z zakłopotania obronną ręką.
- E, Ruda, rozdawaj te karty – odezwał się gruby facet siedzący przy stoliku.
Maud odszczeknęła się wiązanką epitetów, po czym ochrona wyprowadziła faceta. Vito był pod wrażeniem jej kwiecistego słownictwa
-No proszę, nie przypuszczałbym, że taka piękność zna taki język.
Maud uśmiechnęła się zawstydzona. Milczała. Za chwilę przyszedł inny krupier ją zmienić, przeszła za Vitem, pochylając się nad nim.

Vito pojechał wraz z ochroną do Works Quaters.
Spotkanie Vita i prof. Nexena przebiegło owocnie. Nexen zrobił na nim ogromne wrażenie. Był niezwykle spokojny, a jego maniery były iście królewskie. Jedynym warunkiem Nexena było prowadzenie Hotelu Corleone, nie konkurowanie z ich działalnością narkotykową oraz lepsze warunki pracy dla czarnych. Vito zapewnił, że warunki zostaną spełnione, tym bardziej, że to oni dostarczali mu narkotyki.
W tym samym czasie Stachowsky spotkał się z burmistrzem Lost Haven i komendantem miejscowej policji. Za sprawą cotygodniowych łapówek, spotkanie Kevina też było owocne.
Wieczorem Vito spacerował po parku nad rzeką w New Akr. Poczuł potrzebę zapalenia, sięgnął po papierosa, wyczuwając w kieszeni marynarki jakiś papierek. Wyciągnąl go. Papierkiem była karta do gry, as pik z napisanymi liczbami, jakby numerem telefonu. Vito poszedł do budki i wybrał numer.
- Halo? – usłyszał kobiecy głos w słuchawce.
-Vito Scaletta, - odparł czekając na ruch.
- Myślałam, że już nie zadzwonisz
-Pani Solverg, - odparł z zachwytem Vito – może da się pani zaprosić na kawę
- Mów mi Maud, bądź za godzinę pod stadionem w Hoboken.

Vito pomknął prosto na miejsce. Nie wiarygodne jak zmieniło się Hoboken. Stadion był teraz ogromny a cała dzielnica pokryta była wielkimi blokami i gdzieniegdzie apartamentowcami. Nadal w wielu z nich mieszkali robotnicy. Maud stała przed Stadionem. Vito wyszedł po nią. Maud była mniej więcej w wieku Vita, może trochę starsza. Nie była też figury modelki czy aktorki, ale kobiety, matki. Jej biały żakiet lśnił w świetle latarni. Vito otworzył jej drzwi do auta, odjechali do Central Island. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Maud zdawała się być coraz bardziej pod wrażeniem Vita, doskonale wiedziała czym się zajmuje, lecz myślała, że w organizacji jest zwykłym cynglem. Maud też przypadała Vitowi do gustu, który nie rozmawiał tak z kobietą od czasów Alice.
Po kawie Vito odwiózł Maud do domu.

- Wejdziesz na chwilę? – Zapytała wychodząc z auta.
- Czemu nie – odparł Vito. Bał się jednak, że może to się zakończyć jednorazową przygodą, czego by nie chciał. Był oczarowany Maud.
Weszli do mieszkania w budynku naprzeciwko stadionu. Maud zaproponowała Scalecie alkohol, ten jednak odmówił. Usiedli na kanapie, ich głowy zbliżyły się, ośmielony Vito zaczął całować Maud. Jego ręka zatopiła się w jej włosach. Maud zsunęła się z oparcia sofy i zaczęli leżeć na sobie. W końcu Maud zaczęła rozpinać koszulę Vita. Ten speszył się, ale w końcu poszedł na całość. Tej nocy długo nie mogli jeszcze zasnąć.
"Ileż to razy w myślach osiągałem wszystko. Udało mi się tylko nie być komunistą."

Adam Miałczyński, Adaś.
Chciałeś obiektywnej krytyki...
Co do całokształtu, to zdania nie zmieniam.

Mała rada:
„An eye for an eye makes the whole world blind.”
~Mahatma Gandhi
Lost Haven, 3 sierpnia 1956

Vito obudził się sam, obok znalazł jedynie kartkę na której było napisane:

Pracuje do 6. Klucze leżą na stole. Maud

Ubrał się niedbale, przełożył krawat przez szyje i wyszedł z mieszkania. Jechał szczęśliwy przez miasto. Podziwiał miasto tętniące życiem , wszędzie widać było ciężarówki, przechodniów i auta. Wszystko w ten poranek wydawało mu się magiczne. Gdy podjeżdżał pod Hotel Corleone zauważył poruszenie i radiowozy pod budynkiem. Wyszedł do niego jeden z chłopaków i wprowadził przez tłum gapiów i policje. Budynek był ostrzelany, leżało dużo ciał.

- Kurwa, co się stało?! – zapytał gniewnie Vito
- Mieliśmy atak ludzi Lonyera. – wykrzyknął schodzący z góry Stachowsky – 12 chłopaków nie żyje
- Tylko chłopaków? A obsługa?! – powiedział Vito przejętym tonem.
- Ha, nie bój się o nią Vito, jest na komendzie, składa zeznania .
-Zaskakujące jak ty wszystko szybko wiesz – powiedział zirytowany Vito - I gdzie jest teraz ta menda?
- Ukrywa się za miastem, na starej farmie – powiedział jeden z chłopaków.
- Co z nim zrobimy Kevin? – spytał Vito
- Zadzwonię do Luciano, żeby komisja zablokowała ich wszystkie posunięcia, wtedy zaatakujemy. Dziś wracamy do Los Angeles. – odparł.
- Y…, A…, Wiesz, chciałbym tutaj zostać trochę.. Y.. przypilnować spraw. – powiedział zakłopotany Vito.
- Rozumiem Cię, chodzi o nią, będziesz dowodził całą operacją, Bar Saleriego jest twój. Pamiętaj, żeby konsultować wszystko z Torino, niedługo ma wyjść. – rzucił Stachowsky i wyszli z obstawą z hotelu do policjantów.

Scaletta pojechał do Hotelu Imperial w Little Italy zameldować się. Wziął kąpiel i kazał przysłać garnitury od Vangelis. Założył bladozielony i pojechał na komisariat po Maud. Jechała całą drogę do domu paląc papierosa i rozmyślając. Bała się, zdawała sobie sprawę kim jest Vito, ale jakoś nie chciała normalnego typowego życia jako żona robotnika. Czuła coś do Vita. Weszli do domu. Usiadła i opowiedziała swoją historię. Urodziła się w 1923 w Malmo, w rodzinie inżynierskiej. Gdy miała 9 lat jej rodzice przenieśli się do Kalifornii, gdzie pracowali w zakładach Hughesa. Kiedy jej mama zmarła w 1939, ojciec stał się człowiekiem nieobecnym i wiecznie zapracowanym. Skończyła matematykę na Uniwersytecie Kalifornia. Ojciec zginął w Niemczech, podczas oględzin zniszczonych fabryk lotniczych w 1946. Przeniosła się do Lost Haven z przyjaciółką. Tutaj pracowała jako barmanka w Hotelu, w końcu jako krupierka. Powiedziała Vito, że nie musi przed nią ukrywać, że jest gangsterem, wie na co się pisze. Vito przykucnął przed nią ze łzami w oczach.
- Maud, tak bardzo bym chciał to wszystko skończyć – powiedział chwiejącym głosem.
- Vito, wiesz co to dla Ciebie oznacza. Możesz żyć i nie dać się, albo zerwać z tym i wydać na siebie wyrok – odparła.
Po chwili pocieszali się w miłosnym uścisku na sofie.

Vito wyszedł, pojechał odwiedzić swojego przyjaciela Torino. Carlo miał się już dobrze. Lekarz powiedział, że za dwa dni może wrócić do domu. Vito opuścił dom doktora. Nagle usłyszał pisk kół a zza zakrętu wyjechały dwa Pontiaci Star Cheif. Vito zorientował się że z auta wystają lufy karabinów i strzelb. Natychmiast wskoczył do swojego Jaguara i odjechał równie spektakularnie. Gangsterzy za nim nie dawali za wygraną. Vito miał szczęście, że lubił szybkie auta. Jego Jaguar był ówcześnie najszybszym autem świata. Niestety w mieście na zakrętach nie mógł zgubić pościgu. W końcu wjechał na zaplecze Baru Saleriego gdzie urzędowali jego ludzie. Auta zatrzymały się na ulicy i natychmiast rozpoczęły ostrzał baru. Dwóch gangsterów Vita przed barem padło natychmiast pod gradem kul. Resta rozpoczęła wymianę ognia. Vito pośpiesznie rzucił się do warsztatu na tyłach baru gdzie mieściła się naprędce zorganizowana mała zbrojownia. Wziął strzelbę i dwa granaty po czym wyszedł z powrotem na ulice. Schował się za filarem bramy i szybko rzucił dwa granaty w kierunku gangsterów. Część gangsterów rozbiegła się, auta wybuchły, Vito wybiegł z krzykiem i rozpoczął ostrzał. Rozbiegnięci gangsterzy byli ogłuszeni od wybuchu, reszta już nie żyła. Vito z krzykiem i zawziętością podbiegł i strzelał do nich. Po kilkunastu sekundach wszyscy leżeli na ziemi. Vito podszedł do jednego, ciężko rannego i zaczął pytać, kto ich nasłał. Gangster milczał. Vito wsadził mu pięść w ranę od strzelby w brzuchu. Gangster zawył i powiedział, że przysłał ich Lonyer. Mieli zabić Torino, ale zobaczyli consigliere Stachowskiego. Vito odstrzelił mu głowę strzelbą. Zginęło dwóch ludzi, jeden był ciężko ranny. Bar mocno nie ucierpiał.
"Ileż to razy w myślach osiągałem wszystko. Udało mi się tylko nie być komunistą."

Adam Miałczyński, Adaś.
Super pomysł na opowiadanie, Joguś! Lekko się czyta, wciąga. Nie jest to twór fana Mafii, który nie ma talentu za grosz, ale koniecznie musiał napisać swój epilog.
Jeśli jednak pozwolisz, to wypiszę rzeczy, które, według mnie, warto poprawić. To często małe pierdółki, ale mi, też piszącej i to dużo, rzucają się w oczy. Wypiszę wszystko z wszystkich Twoich fragmentów opowiadania.

Druga część, bo w jednym poście nie zmieściła mi się wiadomość.



Liczę na kontynuację, bo skończyłeś jakby w środku akcji. Jeśli nie masz ochoty kontynuować to warto dopisać jeszcze jeden fragment, który wyraźnie zakończy to opowiadanie :)